czwartek, 7 sierpnia 2014

"Co mnie wkurwia" odc. 4:


Aby otrzymać kredyt mieszkaniowy, należy złożyć w banku szereg dokumentów. Jest to całkowicie zrozumiałe. Natomiast poziom biurokratycznej bezwładności (że nie użyję gorszych słów) i braku dobrej woli, z którym spotkałem się w takim wypadku przekracza mój poziom akceptacji.

W moim przypadku chodzi o kredyt refinansujący już dokonany zakup mieszkania. Przy składaniu wniosku kredytowego, oprócz danych na temat własnych finansów oraz wyciągu z rejestru gruntów, zostałem poproszony o wyciąg z ksiąg wieczystych. Co najważniejsze, ten ostatni był rzekomo potrzebny już na etapie dokonania niezbędnej wyceny wartości mieszkania przez zewnętrzną firmę (Emerson).

I tu zaczynają się schody:

Wyciąg z ksiąg jest możliwy do uzyskania średnio 3 tygodnie po dokonaniu zakupu nieruchomości (tak przynajmniej jest w Krakowie, zwłaszcza w sierpniu). A bank nie chciał wysłać nawet zlecenia wyceny bez wyciągu z akt. Próbuję zrozumieć, po co może być potrzebny taki wyciąg? Oczywiście po to, żeby udowodnić, że jestem już właścicielem mieszkania. Ale dlaczego nie może to być akt notarialny zakupu? Przecież tam jest czarno na białym napisane, że to mieszkanie kupiłem!

Jednak, zagryzając zęby, udało mi się przyspieszyć wpisanie zmian do ksiąg wieczystych. I wtedy zaczęły się kolejne problemy (patrz p. 3 poniżej)

Dziwią mnie i wk.... następujące rzeczy:

1) Dlaczego w ogóle do wyceny potrzebne jest stwierdzenie własności? Co obchodzi firmę wyceniającą, kto jest właścicielem lokalu w momencie wyceny? Przecież większość zakupów "na kredyt" jest dokonywana w w sytuacji, kiedy mamy umowę przedwstępną, a bank finansuje sam zakup wynikający z umowy przyrzeczonej. A zatem, jeśli wymagana jest wycena, to wtedy ona musi nastąpić w sytuacji, kiedy kredytobiorca jeszcze nie jest właścicielem, więc nie może przedstawić wyciągu z ksiąg.

2) Jeśli nawet do wydania wyceny potrzebny jest wyciąg, to dlaczego nie można rozpocząć wyceny (choćby oględzin lokalu) bez wglądu do ksiąg, a uzależnić wydanie opinii od dostarczenia wyciągu?

3) I najważniejsze (czyli to, co doprowadziło mnie do autentycznej szewskiej pasji, i dlaczego znalazło się na tym blogu): Bank żąda dostarczenia podbitego pieczęcią wyciągu odebranego z sądu! Dlaczego bank (instytucja w końcu prywatna i w pełni kapitalistyczna) nie może posługiwać się możliwością uzyskania informacji z internetu, jak to robią np. notariusze oraz (i to ciekawe!) instytucje państwowe (np. PARP, agencje dystrybuujące środki UE, i wiele innych). To są podobno siedliska biurokracji i relikty PRLu, przy których bank jest awangardą postępu i innowacyjności. Na każdym spotkaniu promującym bank jestem informowany, jaki to on wspaniały, jak otwarty na potrzeby klientów, jaki elastyczny itp.

Jeszce nie dopisałem, jaki to bank, daję sobie na to kilka dni, muszę to przemysleć. Nie wykluczam, że gdzie indziej jest niewiele lepiej. Dodam tylko, że jestem klientem VIP(!) swojego banku. Aż boję się myśleć, jak traktowani są "nie-vipowi" klienci


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz