poniedziałek, 29 grudnia 2014

Co mnie smuci odc. 1

Takie podsumowanie sytuacji znalazłem :

Российское общество и близко еще не готово ни к какому майдану -ни большому, ни маленькому. Большинство россиян верят Путину, Лаврову, российским СМИ, 80%никогда не были за границей, вряд ли читают иностранную прессу на иностранном языке по причине их невладения, гордятся крымнашем, привыкли жить в беззаконии и просто в дерьме (pardon my French), сравнивать ведь не с чем. Всю жуть положения понимает очень небольшая часть российской интеллигенции, отсюда горечь и отчаяние и извечные попытки ответа на вопрос "Что делать". Чем закончится этот кошмар и когда и закончится ли на сегодняшний день не знает никто.

piątek, 5 grudnia 2014

Co mnie cieszy odc. 3

Isabel Leonard! Jak tu się nie zadurzyć?

http://www.metopera.org/video/2014-15/il-barbiere-di-siviglia/watch/il-barbiere-di-siviglia-in-rehearsal/3876124974001#play

http://www.metopera.org/video/2014-15/il-barbiere-di-siviglia/watch/il-barbiere-di-siviglia-in-rehearsal/3876124974001#play


"Co mnie cieszy" odc. 2

Tu komentarza nie potrzeba:

Lato. Tak sobie z Adasiem stoimy, i nic nie robimy... (nad Jaśliskami, Beskid Niski)



A tu rzeczony Adaś kontempluje widoki z Bani Szklarskiej



A to braciszek Antoś - głodomorek


Widok z naszego nisko-beskidzkiego domu jesienią.


Chwile później na Sardynii


Lekcja botaniki z babcią


A to znowu widok z okna domu - zima idzie...

czwartek, 7 sierpnia 2014

"Co mnie wkurwia" odc. 4:


Aby otrzymać kredyt mieszkaniowy, należy złożyć w banku szereg dokumentów. Jest to całkowicie zrozumiałe. Natomiast poziom biurokratycznej bezwładności (że nie użyję gorszych słów) i braku dobrej woli, z którym spotkałem się w takim wypadku przekracza mój poziom akceptacji.

W moim przypadku chodzi o kredyt refinansujący już dokonany zakup mieszkania. Przy składaniu wniosku kredytowego, oprócz danych na temat własnych finansów oraz wyciągu z rejestru gruntów, zostałem poproszony o wyciąg z ksiąg wieczystych. Co najważniejsze, ten ostatni był rzekomo potrzebny już na etapie dokonania niezbędnej wyceny wartości mieszkania przez zewnętrzną firmę (Emerson).

I tu zaczynają się schody:

Wyciąg z ksiąg jest możliwy do uzyskania średnio 3 tygodnie po dokonaniu zakupu nieruchomości (tak przynajmniej jest w Krakowie, zwłaszcza w sierpniu). A bank nie chciał wysłać nawet zlecenia wyceny bez wyciągu z akt. Próbuję zrozumieć, po co może być potrzebny taki wyciąg? Oczywiście po to, żeby udowodnić, że jestem już właścicielem mieszkania. Ale dlaczego nie może to być akt notarialny zakupu? Przecież tam jest czarno na białym napisane, że to mieszkanie kupiłem!

Jednak, zagryzając zęby, udało mi się przyspieszyć wpisanie zmian do ksiąg wieczystych. I wtedy zaczęły się kolejne problemy (patrz p. 3 poniżej)

Dziwią mnie i wk.... następujące rzeczy:

1) Dlaczego w ogóle do wyceny potrzebne jest stwierdzenie własności? Co obchodzi firmę wyceniającą, kto jest właścicielem lokalu w momencie wyceny? Przecież większość zakupów "na kredyt" jest dokonywana w w sytuacji, kiedy mamy umowę przedwstępną, a bank finansuje sam zakup wynikający z umowy przyrzeczonej. A zatem, jeśli wymagana jest wycena, to wtedy ona musi nastąpić w sytuacji, kiedy kredytobiorca jeszcze nie jest właścicielem, więc nie może przedstawić wyciągu z ksiąg.

2) Jeśli nawet do wydania wyceny potrzebny jest wyciąg, to dlaczego nie można rozpocząć wyceny (choćby oględzin lokalu) bez wglądu do ksiąg, a uzależnić wydanie opinii od dostarczenia wyciągu?

3) I najważniejsze (czyli to, co doprowadziło mnie do autentycznej szewskiej pasji, i dlaczego znalazło się na tym blogu): Bank żąda dostarczenia podbitego pieczęcią wyciągu odebranego z sądu! Dlaczego bank (instytucja w końcu prywatna i w pełni kapitalistyczna) nie może posługiwać się możliwością uzyskania informacji z internetu, jak to robią np. notariusze oraz (i to ciekawe!) instytucje państwowe (np. PARP, agencje dystrybuujące środki UE, i wiele innych). To są podobno siedliska biurokracji i relikty PRLu, przy których bank jest awangardą postępu i innowacyjności. Na każdym spotkaniu promującym bank jestem informowany, jaki to on wspaniały, jak otwarty na potrzeby klientów, jaki elastyczny itp.

Jeszce nie dopisałem, jaki to bank, daję sobie na to kilka dni, muszę to przemysleć. Nie wykluczam, że gdzie indziej jest niewiele lepiej. Dodam tylko, że jestem klientem VIP(!) swojego banku. Aż boję się myśleć, jak traktowani są "nie-vipowi" klienci


niedziela, 15 czerwca 2014

"Co mnie zadziwia" odc. 3:

Sprawdziłem, faktycznie, następuje ekspansja polskiego języka (i oczywiście, ogólnie rzecz biorąc, polskiej kultury, której język jest konstytutywnym elementem). Ta ekspansja kulturowa nie od razu ma miejsce w skali globu, na razie polskie słowa i frazy zadomawiają się w użyciu u narodów nam bliższych. Z pewnością w pierwszej kolejności eksportujemy słowa dotyczące  tematyki, w której Polacy notują jakieś ponadprzeciętne osiągnięcia.
I tak oto, w języku węgierskim zadomowiło się słowo "ustawka". Jeśli nie wierzycie, proszę sprawdzić linkhttp://fanatics.blog.hu/2012/05/30/ustawka_hazai_modra_kepek_videok

poniedziałek, 9 czerwca 2014

"Co mnie cieszy" odc. 1

Jest kilka rzeczy w życiu, dla których warto żyć. Woody Allen wymieniał je leżąc na kanapie (nie pamiętam, w jakim filmie). Dla mnie jedną z tych rzeczy jest autentyczna, prawie euforyczna  radość w trakcie słuchania i oglądania na żywo takiego przedstawienia jak Wesele Figara. 

Mariusz Kwiecień śpiewa w Metropolita Opera w Nowym Jorku, a pochodzi z Krakowa. Widziałem"Wesele Figara" w transmisji z MET. A teraz przyjechał na kilka występów w Operze Krakowskiej. Nie ukrywam, że poszedłem aby jego posłuchać. Kwiecień był dobry ale okazało się, że reszta też niezła!

Śpiewacy - świetni (Cherubino, ogrodnik!), scenografia - piękna, reżyseria - bez udziwnień (Laco Adamik). Słowem - klasyka, z cyklu "znacie? - to posłuchajcie").
I ta urocza włoszczyzna! 

Tak jak kiedyś cała Praga po premierze nuciła melodie z tej opery, tak i ja poszedłem spać mając w głowie arię Cherubina to (tutaj rewelacyjna Frederica von Stade, od 45 sekundy)

"Co mnie wkurwia" odc. 3


Niedaleko mojego domu znajdują się dwa niedawno wykończone budynki, przylegające do siebie. Ulica ta jest prostopadła do rzeki (dużej rzeki, królowej polskich rzek). Sama rzeka znajduje się w odległości ok 200 metrów od nich. Łatwo można zatem wywnioskować, że jeden budynek znajduje się bliżej rzeki, a drugi - dalej. 

Na obydwóch budynkach rozwieszone są banery informujące o mieszkaniu na sprzedaż. Zapisałem je sobie wczoraj w trakcie wieczornego spaceru. Dzisiaj zadzwoniłem na pierwszy z tych numerów, lecz nie wiedziałem, którego budynku to ogłoszenie dotyczyło. Zadałem zatem pani, która odebrała telefon (właścicielka lokalu!), czy jej mieszkanie "znajduje się w budynku położonym bliżej czy dalej względem rzeki?"

Wydaje się, że jest to proste ćwiczenie z zakresu geometrii przestrzennej (w zasadzie dwuwymiarowej). Niestety, było one ponad możliwości kojarzenia tej pani. Nie była w stanie odnieść się w przestrzeni względem dominanty krajobrazu (czyli owej królowej polskich rzek).

Mając w pamięci przestrogi mojej koleżanki, która uczy geografii, nie zadałem pytania odnosząc się do kierunków świata (to już wiem, że przekracza zdolności intelektualne większości polskiego społeczeństwa).

Pytacie się pewnie, co mnie najbardziej wkurwia w tym wszystkim? Otóż, ta pani jest być może ofiarą naszego systemu edukacyjnego, który jest "gigantycznym erudycyjno-kompetencyjnym śmietnikiem, z którego w czasie pytań egaminacyjnych wyciąga się różne informacje". W tym nieszczęsnym kraju, aby zdać maturę, trzeba wiedzieć, co to jest ANAFORA (wiecie?, bo ja nie, a takie pytania były w roku 2013). A jak się poruszać w przestrzeni, jak się komunikować, jak określić swoje miejsce na mapie, nie, to już za skomplikowane.
Dalej nie wiem, o który budynek pytałem. Pani powiedziała, że "jaśniejszy". No, ale ja, z kolei, nie pamiętam barw.